23 wrz 2007


Dziś wracając po pracy, w niezbyt radosnych humorach, spotkaliśmy coś co nam te humory Poprawiło!!! Karmiłem, głaskałem, WOW, mamo mogę mieć takie zwierzątko w domu?

19 wrz 2007

Wtorkowy wieczór, a może późna część dnia, wiatr około 5B, niebo czyste z kilkoma tylko chmurkami, wymarzone warunki do żeglarstwa. Jadę do portu, na wcześniej nagrane regatki, ledwo co zdążyłem do niego wjechać, już sternik o imieniu OLE zaprasza mnie na łódkę, rozpoczynamy taklowanie, pokazuje mi co i jak, trochę sie mieszam szczególnie przez brak znajomości angielskich nazw różnych pierdół, szekli, knag, itp. Mimo wszystko jakoś idzie, powoli dochodzą dwaj pozostali załoganci i razem już kończymy taklowanie. wypływamy z portu wstawiamy żagle, ale pomniejszone- grot o 1 ref, genua mniejsza tylko 31m2 :-). Na przećwiczenie czegokolwiek nie ma czasu, uczę się wszystkiego już w czasie fazy przedstartowej. Wraz z drugim załogantem, imienia nie pamiętam( nie sposób duńskie imiona powtórzyć a co dopiero spamiętać), zostałem przydzielony do trymowania foka, myślałem na początku że jeden do jednego drugi do drugiego, jak sie później okazało obydwaj do jednego, siły na żaglu olbrzymie, powierzchnia robi swoje, siły w rękach z każdym zwrotem mniejsze. Startujemy ładnie, co prawda ze środka i jest mała możliwość swobodnego wyboru trasy halsowania, ale na pełnej prędkości. Od razu uformowała się 4 jachtowa czołówka, która po chwili zaczęła się rozjeżdżać ze względu na różnice w wielkościach, bo każdy jacht był inny, a do policzenia wyników służy jakiś duński przelicznik(coś w rodzaju IMS). Na górną boje wchodzimy na 4 miejscu, przez parę minut sternik zastanawia się czy wrzucamy spina, ku mej radości, decyzja jest twierdząca. Wciągam spina ile mam sił, booom, od razu zaczął działać, 70m2 żagla robi wrażenie, ale 2 metrowe fale wytwarzane za rufą przez nasz jacht jeszcze większe. Czuje że żyje. Rufa, chwila strachu przy ogromnym przechyle i ciągle pracującym spinie... na boje wchodzimy bez zmian, utrzymując dystans do liderów, halsówka bez większej historii, ja bym popłynął inaczej, ale to i tak nie ma większego znaczenia bo możliwości jachtu nie pozwalają na dogonienie przeciwnika na wodzie, dopiero można na coś liczyć na lądzie. Zwroty kosztują wiele zdrowia, ale satysfakcja? gwarantowana. Kolejna boja, pełny, halsówka, meta. Wrażenia przednie, z nie cierpliwością wyczekuje kolejnego wtorku.

11 wrz 2007

3....2....1....start

Zaczeło się! Tu w Danii już drugi tydzień nauki leci, a przecież w Polsce studenciaki sie obijają, oczywiście jeśli nie emigrują. W trakcie tygodnia mam 24 godziny zajęć, z czego 4 to angielski, 4 to zajęcia pod tytułem "jak robić projekt semestralny", 6 godzin trwa coś o bazach danych, ale niestety jest to tak nudne że jeszcze nie zalapałem o co chodzi w tym wszystkim, narazie sie skupiamy na teorii, robieniu książek adresowych itd, czyli po prostu na odpowiednim porządkowaniu danych. Ostatnie 10 godzin to podstawy Javy, która chyba mi sie podoba, mówie chyba bo dopiero mieliśmy te 10 godzin z czego na 4 niebyłem bo odsypiałem urodzinowe balety.
Ale nie tylko szkoła się zaczeła, od poniedziałku czyli aż od wczoraj jestem w szkółce piłkarskiej, i będe uczeszczał na treningi 2 razy w tygodniu w poniedziałki i środy. Dziś również zacząłem biegać!!serio serio.. dobiegłem do portu i... załatwiłem sobie miejsce w załodze na regaty, które będą miały miejsce co wtorek do końca września, czyli jeszcze 2 takie wyścigi, bo 1 regaty to jeden 2 godzinny wyścig z Horsens do końca fiordów i z powrotem. A finał tych regat będzie w ostatni weekend września... będzie sie działo!! do usłyszenia.dzięki za życzenia wszystkim, którzy złożyli.

1 wrz 2007

pierwsze dni

dodałem foty do galerii z podróży, festiwalu średniowiecza i na końcu akademika w którym mieszkam, w segmencie 3-pokojowym mieszkam razem z Litwinem Renatasem, oraz chlopakiem z Polski, który niestety nie wiem jak sie nazywa.. poznaniak. Ogólnie w akademcu mieszka 160 ludzi z czego połowa to nasi pobratyńcy, co nieskalnia do nauki angielskiego, naszczęście jest druga polowa, która spełnia oczekiwania:). Narazie zajeć nie było, tylko ogólne spotkania pt:. "co i jak". Start zajęć w poniedziałek, ale do poniedzialku jeszcze daleka droga bo o 5 rano zaczynam drugi dzień pracy. Dziś jestem po pierwszym, 8 godzin czyszczenia pokoi, kibli kuchni i wszystkiego co sie brudzi w hotelu. Wkurzam się że zamiast korzystać z oferty hotelu, musze czyścić ten interes. Sam jednak najgorzej na tym całym czyszczeniu, nie wychodzę bo dostaje 50 zł za godzine, czyli stawkęminimalną w Danii. Prawda jest taka że od poniedziałku szukam czegoś bardziej męskiego, choć coż może być bardziej męskiego niż brudny pisuar? Pisząc to potrafie się z tego śmiać, jednak wiem że jutro znów bede to wyklinał czyszcząc! Dziś również pościeliłem więcej łóżek niż w całym moim życiu, w takich momentach czlowiek sobie myśli, ile pracy we wszystko wklada MAMA... pozdrowienia Mamo:). Uciekam spać, bo ostatnia doba to tylko 2h snu, 1h wstawania, 1h jechania na miejsce, 9h w pracy, 1 h powrotu etc....pozdrawiam