18 paź 2007

Przede wszystkim muszę się pochwalić że mój starszy brat został szczęśliwym ojcem po raz drugi w swej karierze i pewnie nie ostatni:) MALINA!


Brak postów w ostatnim czasie, nie oznacza brak interesujących wydarzeń tu w Danii, ba wręcz przeciwnie. Zacznę od początku, czyli od kolejnych regat, w których miałem okazje brać udział. Tym razem były to regaty weekendowe, w sobotę wyścigi do złudzenia przypominały te z ostatnich, kolejność na mecie również ta sama. W niedziele natomiast miał miejsce wyścig długodystansowy, poza fiordy. Widoki niesamowite, pracy jeszcze więcej bo nie było etatowych załogantów i poza sternikiem byłem jedynym który jakoś ogarniał tą łódkę, więc większość czynności należała do mnie, na halsówce musiałem najpierw ustawić foka, dobrać grota, regulacja outholu i kanningamu też do mnie należała. Pa pełnym, kontrolowałem spina, przekładałem bom podczas ruf, ogólnie wszyscy sie ubierali, a ja rozbierałem. Doświadczeń trochę wyniosłem, nauczyłem sie o lokalnych zmianach, które są na tym akwenie a OLE(sternik)dobrze zna.
FOTO

Tydzień później.... zadebiutowałem w roli piłkarza:) w 3 od końca lidze duńskiej(od początku chyba 6 czy 7) i choć boisko nie można nazwać wielkim stadionem to i tak 2 drużyny w jednakowych strojach, sędziowie, ekstra trawusia i 20 kibiców na trybunie sprawiało że serducho mocniej biło. Przez trenera zostałem ustawiony jako rozgrywający wraz z Duńczykiem Johanem. Moja gra była absolutnym niewypałem i w przerwie zostałem zmieniony. Większych pretensji od trenera nie było bo cały zespół grał źle i od 5 min w 10-tke, a nasza gra polegała na wybijaniu piłki z własnego pola karnego na środek boiska gdzie walczyłem o górna piłkę z 10cm wyższymi ludzikami.. Mecz zakończył się cudownym wynikiem.. 5:0 dla rywali. W kolejnym meczu wszedłem na ostatnie 30 minut i moja gra była już zdecydowanie lepsza, grałem jednak na lewym skrzydle a nie w środku. Sezon kończy się w tą niedziele jednak przez to że pracuje nie będę mógł zagrać.

W ostatnich dwóch tygodniach było trochę czasu na wojaże pierwszą wyprawą był lego land, świat klocków zaczarował mnie i moich towarzyszy(Milena, Ola, Ziemniak) i tak jak kiedyś z chęcią się nimi bawiliśmy, podziwiając budowle wykonane przez park.

Druga wyprawa to przede wszystkim uzależnienie od adrenaliny. Wybraliśmy się do niemieckiego heide parku gdzie jest największy drewniany rollercoaster na świecie na którym osiąga się 120km/h. Na nim wygrałem skrzynke piwa od kumpla bo założyłem się że przejade całą kolejke z rękami w górze. No i się udało. Rajdem który nas całkowicie zafascynował była wieża scream! Wieżdżasz 70 metrów w górę i spadasz 2 s swobodnie. Ludzie po 1 razie wychodzili my zjeżdzalismy z 25 razy.. wow.

A teraz miły filmik z heide parku na koniec